Zaintrygowała mnie oferta na okładce z tyłu ostatniego numeru
„Magazynu Coaching” (marzec-kwiecień 2012 r.). Całostronicowa reklama
poleca kompleks usług, którego jednym z elementów jest „coaching
odtoksyczniania sukcesu” (nazwa zastrzeżona).
Punkt
ten wydał mi się o tyle interesujący, że dopiero co w poprzednim numerze
tego czasopisma przeczytałem niezwykle ciekawy artykuł pt. Toksyczny sukces.
A zatem jeden numer periodyku przedstawia rozpoznanie i opis pewnego
groźnego zjawiska, a już następny lansuje panaceum na nie. To się nazywa
dynamika i postęp. I zarazem umiejętność wykorzystywania okazji
biznesowych.
W sumie zarówno artykuł, jak i reklama budują świadomość tego, że każdy sukces jest potencjalnie niebezpieczny, potencjalnie toksyczny i jako taki wymaga stałego monitorowania, regularnej kontroli i od czasu do czasu – serwisowania.
Tym sposobem na rynek wchodzi nowy rodzaj usług: obsługa sukcesu.
A
zapotrzebowanie na nią wydaje się być ogromne. Bo przeciętni
śmiertelnicy na ogół chyba nie umieją się obchodzić z sukcesem. Często
powodzenie spada na nich nagle i zastaje ich kompletnie
nieprzygotowanych. Łudzą się, że ich dobra passa będzie trwać wiecznie,
że zasłużyli na ten dobrostan swymi niezwykłymi zaletami osobistymi, że
ciężko na niego zapracowali.
Upojeni pomyślnością,
tracą czujność, wpadają w ogólne oszołomienie, połączone z zawrotami
głowy i ślepotą na ostrzegawcze sygnały.
A potem równie nagle wszystko zaczyna się psuć i znika jak piękna, lecz ulotna zjawa.
Pozostają
tylko wspomnienia czasów świetności i bolesne poczucie tego, że samemu
przyłożyło się ręki do własnego nieszczęścia, nieświadomie wywołując
groźne procesy. Jak niefrasobliwe dziecko bawiące się zapałkami przy
zbiorniku z benzyną.
Warto więc w porę zadbać o profesjonalną pomoc.
Oczywiście
wskazane byłoby samemu posiąść choćby elementarną ogólną wiedzę o
sukcesie i zawczasu podjąć odpowiednie działania profilaktyczne, nie
czekając, aż specjalista wykryje ostre zatrucie i zaaplikuje drakoński
detoks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz