poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sprzątanie jako oczyszczanie umysłu

Nie dojdę już, jak to się właściwie stało, że sięgnąłem po tę książkę. Że moje męskie ego zniżyło się do tytułowego tematu i pozwoliło mi wziąć do ręki tomik z miotełką do omiatania kurzu na niepozornej okładce. (Dominique Loreau, Sztuka sprzątania. Uporządkuj swój dom i swoje życie, tłum. Angelina Waśko-Bongiraud, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013).

Autorkę kojarzyłem już z sympatyczną dla mnie ideą minimalizmu, inspirowanego kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni. Zaintrygował mnie spis treści. Nagłówkami w rodzaju Sprzątanie i zen, Metafizyka sprzątania, Sprzątanie, dyscyplina umysłu. Podczas kartkowania natrafiłem na ciekawy fragment:

Hagakuro, księga będąca biblią samurajów, uczyła wojowników podstawowej reguły: codziennego utrzymywania w nieskazitelnej czystości ciała i rzeczy (domu). Samuraje dbali zatem o swoje paznokcie, włosy i zawsze pozostawiali wnętrze swego domu uporządkowane, aby ze spokojem i godnością stawić czoło śmierci, na którą byli przez cały czas narażeni” (13n). 

Samurajowie mieli zatem swoje memento mori. Nagle w znanej mi z filmów i magazynów podróżniczych nieposzlakowanej czystości japońskich wnętrz i ogrodów dostrzegłem znamię pamięci o sprawach ostatecznych.

Nazajutrz, jak pociągany za połknięty haczyk (może nawet kilka), wróciłem do księgarni. Z decyzją – i głębokim pragnieniem – zakupu.

Marketingowa sztuczka? Sprytnie zastawiona pułapka na męską część sceny czytelniczej?

Oprócz samurajów innymi miłośnikami porządku i czystości są adepci zen, nie tylko zresztą mnisi, dbający, nie bez głębszych powodów, o swe świątynie i sale medytacyjne. Przykład jednych i drugich zdecydowanie przełamuje ograniczające przekonanie, że sprzątanie to czynność niemęska, mało ważna, a nawet poślednia.

Autorka dobrze zna ten przesąd człowieka zachodniego, dyktujący na przykład podział ról, w którym mężczyźnie przypada naprawa samochodu, a kobiecie pranie i czyszczenie toalety. Przekonuje, że możliwe jest takie spojrzenie, w którym mężczyzna nie musi się bać zniewieścienia, a kobieta wpadać w feministyczny bunt (polecam zwłaszcza strony 181-187).

Napuszone i dumne „ja” mieszkańców Zachodu (207) bez względu na płeć uważa, że sprzątanie, a więc wszelkiego rodzaju mycie, czyszczenie, odkurzanie, pranie, prasowanie, układanie itp., to zajęcie uciążliwe, niewdzięczne, upokarzające. Jednym słowem: zło konieczne. Traktujemy je lekceważąco, odwlekamy ile się da, a przyparci do muru odwalamy pospiesznie i niechętnie, chcąc jego kosztem „wygospodarować” czas na zajęcia wyższej rangi, pozwalające rzekomo bardziej cieszyć się życiem. Marna to jednak ekonomia, skoro w ten sposób rzeczy, gromadzone z takim upodobaniem i w nadmiarze, stopniowo przejmują nad nami kontrolę, zaczynają nas krępować i przytłaczać, przesłaniają piękno rzeczywistości, pozbawiają ją blasku, a nas napełniają stresem i przygnębieniem.

Lekarstwem może się okazać pogłębienie naszego stosunku do przedmiotów. Są one tak samo ważne jak istoty żywe (172nn). Nawet najprostsze sprzęty codziennego użytku mają swoje piękno i duchowy wymiar.

Przy takim spojrzeniu na rzeczy okazuje się, że drobne, z pozoru trywialne prace domowe to zajęcia szlachetne, podstawa i budulec naszego istnienia, element sztuki życia. Są ćwiczeniem duchowym, praktyką uważności, medytacją w ruchu. Kluczem jest tylko odpowiednie nastawienie. „Sprzątanie zaczyna się w głowie”.

Nie trzeba długo czekać na dobroczynne skutki choćby niewielkiego sprzątania. Już po chwili pojawia się budujące poczucie sprawstwa i duma z dobrze wykonanego dzieła. Widok oczyszczonej przestrzeni lub odnowionej rzeczy działa terapeutycznie i regenerująco. Przynosi ukojenie i wyciszenie, budzi pozytywne emocje.

Sprzątanie pozwala dostrzec piękno ukryte w prostocie codzienności. Zakotwiczyć się w teraźniejszości. Pogłębić kontakt z otaczającą rzeczywistością. „Uporządkowanie wnętrza własnego domu pozwala uporządkować życie, myśli i uczucia” (78). Żyć w harmonii z sobą i otoczeniem oraz czerpać prawdziwą radość z życia.

Loreau zaleca praktykowanie z rana dowolnej formy sprzątania, co „napełnia pozytywną energią na cały dzień” (117).

A ja uważałem, że to strata najlepszych godzin dnia...

„Według zen celem sprzątania nie jest wyłącznie czystość: odkurzanie, zamiatanie, szorowanie, mycie to prace, które pozwalają opróżnić głowę z natrętnych myśli, negatywnych emocji, gniewu, pożądania, tchórzostwa i rozpoczynać każdy dzień ze świeżym, czystym umysłem” (194). 

Jak widać, sprzątanie to przede wszystkim oczyszczanie... umysłu. „Nauczenie się dokładnego czyszczenia podłogi może przynieść więcej korzyści niż analizowanie swoich stanów ducha” (198). Proste, codzienne czynności otwierają bramy mądrości. Stają się dźwigniami rozwoju osobistego i kluczami do szczęścia (215).

Ponoć czasem musimy wyruszyć w podróż dookoła świata, żeby na nowo odkryć to, co najbliższe. Bardzo możliwe. W każdym razie potrzebowałem aż dalekowschodniej inspiracji, żeby docenić i polubić owe drobne. codzienne czynności. Książkę Dominique Loreau cenię i lubię za to, że pod przytłaczającą prozą codzienności odsłania energetyczną poezję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz