środa, 7 marca 2012

Braterskie upomnienie a krytyka

W swym orędziu na Wielki Post Benedykt XVI przypomina ewangeliczne zalecenie upomnienia braterskiego (Mt 18,15). Z poświęconego mu obszernego fragmentu przytaczam kilka urywków.

„Pragnę zwrócić uwagę na pewien aspekt życia chrześcijańskiego, który jak mi się wydaje, popadł w zapomnienie – upomnienie braterskie z myślą o zbawieniu wiecznym. (...) Tradycja Kościoła zaliczyła «upominanie grzeszników» do dzieł miłosierdzia duchowego. Ważną rzeczą jest ocalenie tego aspektu miłości chrześcijańskiej. Nie należy milczeć w obliczu zła. Mam tu na myśli postawę tych chrześcijan, którzy przez szacunek dla człowieka lub po prostu z wygodnictwa dostosowują się do powszechnie panującej mentalności, zamiast przestrzegać swych braci przed tymi sposobami myślenia i postępowania, które są sprzeczne z prawdą i nie prowadzą do dobra”.

Jak by na to nie spojrzeć, w upomnieniu tym mamy do czynienia z krytyką. Bo istotą krytyki jest wszak wyrażenie oceny, że coś jest nie takie, jakie być powinno. W tym wypadku sposób myślenia i postępowania naszego bliźniego.

Jednak Ewangelia nie mówi o „braterskiej krytyce”, lecz o „braterskim upomnieniu”. A to nie jest to samo. Już na pierwszy rzut oka widać ogromną, choć na razie trudną do wypowiedzenia różnicę znaczeniową dzielącą oba wyrażenia.

Różnica ta jeszcze bardziej się zwiększa, jeśli zważymy na źródło braterskiego upomnienia.

„Upomnienie chrześcijańskie nie jest jednak nigdy formułowane w duchu potępienia czy oskarżenia; wypływa zawsze z miłości i miłosierdzia i rodzi się z prawdziwej troski o dobro brata”.

Czy podobne zdanie można powiedzieć o krytyce? Czy także krytyka może wypływać z miłości i miłosierdzia? Czy będzie to jeszcze krytyka? Czy w takim wypadku miłość i miłosierdzie nie przeobrażą jej tak, że trudno już będzie mówić o krytyce?

Tak czy owak, warto jeszcze zwrócić uwagę na to, w jakiej formie powinno się wyrażać chrześcijańskie braterskie upomnienie.

„Gdyby komuś przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę” (Ga 6,1a).

I znów nasuwa się pytanie: czy miłość, miłosierdzie, troska o dobro brata oraz duch łagodności nie są przypadkiem wartościami zupełnie obcymi krytyce? Czy do jej istoty nie należy jakieś przeciwstawienie się temu, co krytykowane? Jakaś obcość, jakiś zimny, oschły, intelektualistyczny, bezstronny dystans?

Lecz przecież teoretycznie można mówić o krytyce łagodnej czy życzliwej. Ale czy nie częściej mówimy o krytyce ostrej lub miażdżącej?

Upomnienie braterskie jest dziełem miłosierdzia duchowego. Albo uczynkiem miłosiernym względem duszy, jak się też niekiedy mówi. A czy może nim być krytyka, choćby najłagodniejsza i najżyczliwsza?

Jak widać, na razie mam więcej pytań niż odpowiedzi.

I już znany głos mi podpowiada, że lepiej tego nie publikować na blogu. Że lepiej poczekać z tym do znalezienia wszystkich odpowiedzi.

Lecz wiem, ile mogłoby to trwać, o ile w ogóle by się zakończyło jakimiś konkluzjami.

Więc publikuję. Z zastrzeżeniem, że to tylko impresje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz