Już od pół wieku wróży się za McLuhanem zmierzch mediów tekstowych. Wiadomo, jeden obraz wyrazi więcej niż ileś tam słów, już nie pamiętam ile. A tym więcej filmik w Youtube.
Tymczasem „galaktyka Gutenberga” trzyma się mocno. Słowo drukowane dzielnie stawia czoło zalewowi strumieni audio-video.
Widać to wyraźnie na półkach księgarnianych, w bajecznie różnorodnych formach edytorskich, jakie przybiera stary, poczciwy gadżet zwany książką.
Czy to na pewno ostatnie drgawki „konającej epoki piśmiennej”? Dogorywanie „zacofanego świata druku”? A może to zapowiedź nowej ekspansji?
Oryginalnym przykładem tego twórczego edytorstwa jest książka Paula Ardena Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie.
Mała, poręczna i już od samego tytułu na okładce zaskakująca. Ktoś pewnie doda, że trochę zwariowana.
Nieprzeładowana tekstem, a przeciwnie, zwięzła aż do ascetyzmu (minimalistka Dominique Loreau byłaby pewnie zachwycona). Nie spłoszy swym wyglądem dyslektyków, nie znuży już po chwili wzrokowców. Ba, już sam zróżnicowany layout ogląda się jak obrazki.
Zabawna, przyjemnie urozmaicona interesującymi fotografiami i rysunkami. Inteligentna, nawet chyba mądra (oceńcie sami).
Miałbym jednak kłopot, gdyby mnie ktoś poprosił o jej streszczenie. Pozostało mi po niej ogólne wrażenie potężnej dozy inspiracji. Zachęty do wyjścia poza utarte schematy i nawyki myślowe.
Bo to nietypowe dziełko jest jedną wielką pochwałą myślenia śmiałego, nieszablonowego, twórczego.
Każdy, kto nie stłumił jeszcze w sobie naturalnych zadatków w tym kierunku, znajdzie w nim mocne potwierdzenie, że trzyma właściwy kurs i nie ma powodu do kompleksów.
A co się tyczy treści, utkwiły mi w pamięci dwa fragmenty.
Pierwszy to podrozdział o brawurze. To znak rozpoznawczy młodych. Jakby ich logo.
Autor stwierdza jednak, że około trzydziestego roku życia człowiek przeżywa ważny przełom. Staje się ostrożniejszy, rozważniejszy. Więcej planuje, kalkuluje. „Wkraczamy w wiek rozumu”. Koniec z szalonymi impulsami młodości.
Nie zdradzę już, czy tak przekorny autor jak Auden uważa to za niekwestionowany postęp.
Przeczytałem tekścik, podumałem. I nagle zestawiłem go z często ostatnio przypominanym faktem podnoszenia się naszej średniej długości życia.
Czyż stopniowe wydłużanie się przeciętnego wieku człowieka nie oznacza stałego zwiększania się przewagi populacji osobników w „wieku rozumu”? Czyż nie oznacza permanentnego tworzenia się i rośnięcia w siłę cywilizacji ludzi rozsądnych, jedynie godnej gatunku homo sapiens?
Cóż za potężna dawka optymizmu!
No, chyba, że wraz z przeciętną długością życia będzie się też wydłużał czas dochodzenia do rozumu. Czas brawury...
Drugi fragment zapamiętałem w związku z interesującym mnie ostatnio zagadnieniem krytyki.
Auden wspomina sytuację, gdy kiedyś bezpośrednio i ostro skrytykował pewnego młodego i niedoświadczonego pracownika. Niebawem dowiedział się, że ten, upokorzony, wpadł w czarną rozpacz. Poruszony w sumieniu krytyk udaje się do załamanego nowicjusza. Próbuje jakoś „odkręcić” swoją krytykę, poluzować nieco bezlitosne szczęki swego hiperkrytycyzmu. I pociesza biedaka następującą frazą: „Nie martw się, w twoim wieku też byłem do niczego”.
Oto jak potrafi podnieść na duchu i zmotywować młodego „wiek rozumu”.
1 komentarz:
Przed chwilą znalazłem ciekawy artykuł na temat wieku brawury: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/lifestyle/art,89,postdojrzalosc-o-niedojrzalosci-i-ryzyku.html.
Prześlij komentarz