wtorek, 6 marca 2012

Pozytywna megiera

Jak uwolnić się od krytykanctwa czy hiperkrytycyzmu nie rezygnując jednocześnie z myślenia krytycznego? Bo przecież krytycyzm jest niekwestionowaną zaletą, zdobyczą cywilizacyjną wartą troskliwego pielęgnowania. I wyrzekanie się go pod pretekstem walki z jego przerostami byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą.

Zastanawiając się nad tym już od dłuższego czasu, w książce Rona Hollanda Siła żywego słowa w biznesie trafiłem na niezwykle inspirujący fragment.

„Multimilioner Jack Cohen zasłynął powiedzeniem: »Jestem wstrętna megiera, wyłącznie wynajduję błędy«. Wielu milionerów i potentatów stosuje tę taktykę w swoich przedsiębiorstwach. Poddają je krytycznej analizie, by wykryć wszystkie słabości” (Studio Emka, Warszawa b.r.w., s. 264).

Bezpośrednio jednak po tych słowach autor przedstawia szerszy, dwuetapowy schemat takiej krytycznej analizy:

  • skupienie się na najsłabszym ogniwie (w tym wypadku przedsiębiorstwa)
  • uczynienie wszystkiego co trzeba, by je przemienić w ogniwo najsilniejsze

W tym momencie przeżyłem swoiste doświadczenie Eureka! Stało się dla mnie oczywiste, że właściwie dopiero ta druga faza nadaje krytyce pełny sens.

Bez niej natomiast krytyka ma charakter wyłącznie negatywny i popada w krytykanctwo.

Krytyka w wydaniu krytykanta zamyka się całkowicie w obrębie pierwszej z dwóch wymienionych faz. Niejako zatrzymuje się w rozwoju. Nie przynosi owoców. Utyka w środku drogi. Osiada na mieliźnie.

Z pewnością nie taką krytykancką krytykę uprawiają w praktyce milionerzy i potentaci, o których mówi Ron Holland.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz