środa, 25 stycznia 2012

Bestia narcyzmu – wytropiona, rozpoznana i opisana

Opactwo Tynieckie na swojej facebookowej stronie zamieściło link do rozważań dominikanina ojca Pawła Kozackiego na temat kolejnego demona współczesności: narcyzmu. Fakt ten przyjąłem z miłym zaskoczeniem (mam nadzieję, że nie nadmiernie narcystycznym). Bo na ten sam trop wpadłem niedawno, zupełnie niezależnie, przygotowując wpis o hiperkrytycyzmie, do którego spisania ostatecznym impulsem stały się wcześniejsze uwagi ojca Pawła o demonie czwartym, bestii krytykanctwa. (W tak zwanym „międzyczasie" o bestii piątej, demonie manipulacji, interesująco mówił benedyktyn ojciec Bernard Sawicki).

Na trop narcyzmu wpadłem dość przypadkowo. Po prostu im bardziej zastanawiałem się nad cechującą współczesnego człowieka (w tym także mnie) skwapliwością do krytykowania innych, tym wyraźniej stwierdzałem, że nie wykazuje on już takiej samej skwapliwości w odniesieniu do siebie. Jeśli nawet zdobywa się na krytyczne spojrzenie na siebie, czyni to niezmiernie delikatnie (czuły wrażliwiec), ledwo muska powierzchnię problemów i niechętnie ogłasza otoczeniu swe przelotne odkrycia. A już zupełnie nie cierpi krytyki ze strony innych. Zatem: wszyscy inni są do niczego, w najlepszym wypadku nie zasługują na uwagę, ja natomiast jestem wspaniały i nieskazitelny.

Odkryłem zatem narcyzm jako bliźniaka hiperkrytycyzmu. Hmm, „odkryłem” – jak to dumnie brzmi. Nie wiedziałem, że ojcowie dominikanie rozpoznali i szczegółowo rozpracowali tę bestię już rok wcześniej. Bo rozważania ojca Pawła pochodzą, jak informuje napis w filmie, z Wielkiego Postu 2011 roku. Więc nie mam się czym chwalić. W końcu jaki potwór jest, każdy widzi. Wokół siebie i w sobie. Wystarczy odrobina (auto)refleksji. Niemniej jednak cieszą takie zbieżności między własnymi małymi, prywatnymi „odkryciami”, a wynikami innych, bardziej zaawansowanych poszukiwań. To zawsze jest ważne potwierdzenie słuszności obranej drogi.

Bardzo dobrze, że Opactwo Tynieckie powróciło do tamtych rozważań dominikańskich, wydobyło je z audiowizualnych archiwów i wzbogaciło o nowe diagnozy i analizy aktualnych duchowych „chorób cywilizacyjnych”. Facebookowe i w ogóle internetowe posty zbyt często niestety mają krótki żywot. Ogląda się je chwilę, klika „lubię to”, daje szybką ocenę i już wzrok biegnie ku następnym. A po starszych pozostaje najwyżej jakiś nikły ślad w podświadomości. I prawie nikt już do nich nie wraca.

Tymczasem poruszają one niekiedy sprawy, które wymagają głębszej i dłuższej refleksji. Zasiane w nich ziarno myśli potrzebuje czasu, żeby mogło się zakorzenić, wzrosnąć i wydać owoce. Dobrze więc powrócić do niektórych nawet po rocznej przerwie.

Ciekawy cykl benedyktyńsko-dominikański poświęcony demonom współczesnego świata jest wspaniałym, połączonym efektem działania dwóch zakonnych charyzmatów: monastycznego odsunięcia się od świata, nie po to jednak, by uciec od szalonego i nieobliczalnego życia, lecz by z pewnego dystansu spojrzeć na nie tym trzeźwiej, oraz kaznodziejskiego dążenia do wejścia z żywym słowem w samo epicentrum współczesnego życia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz