Moja ciekawość odnośnie do bezdomności Joego Vitale pozostała więc niezaspokojona. Jednocześnie przeczytany darmowy fragment podsycił tylko moje pragnienie, by poznać całą prawdę o najtrudniejszych etapach życia późniejszego milionera. Postanowiłem zatem kupić jego autobiografię i przeczytać ją w całości.
Pojawił się jednak problem: nigdy dotąd nie robiłem zakupów online. A dokładniej: podchodziłem do nich wielokrotnie, ale nigdy żadnego nie sfinalizowałem. Odstraszały mnie zbyt długie regulaminy pisane zawsze zbyt małymi literkami. W takiej dżungli tekstu łatwo ukryć podstępnie bombę z opóźnionym zapłonem. Na dodatek te formularze, w które trzeba wpisywać swoje dane, czego nie cierpię. A potem jeszcze procedura płatności. Zawsze w końcu rezygnowałem zniechęcony. Tym razem jednak produkt stał się dla mnie tak atrakcyjny, że byłem zmotywowany, by przełamać wszystkie piętrzące się obawy i wątpliwości.
Ponownie wszedłem na stronę wydawnictwa Złote Myśli, odszukałem upragnioną książkę Podróże do wnętrza siebie, wybrałem wersję ebooka w formacie PDF, najtańszą ze wszystkich czterech oferowanych, i wrzuciłem ją do „koszyka”.
Jednak w ostatniej chwili, gdy już miałem przejść do opcji płatności, zawahałem się. Jakoś wszystko to szło zbyt gładko. Podejrzanie łatwo. Wróciłem jeszcze raz na stronę główną, chcąc powtórzyć od początku całą procedurę kupowania. Tym razem dokładniej przyjrzałem się pionowemu menu z lewej strony, zawierającemu listę kategorii tematycznych oferowanych publikacji. Na samym końcu, na dole zobaczyłem coś, co mnie zaciekawiło: kategorię „Darmowe ebooki”.
Kliknąłem i zobaczyłem listę 52 atrakcyjnie wyglądających okładek, tytułów, krótkich omówień i ocen. Każdy wiersz prezentowanego ebooka kończył się wypisaną dużymi, wyraźnymi cyferkami ceną: 0,00 zł. Zaintrygowany wybrałem jeden szczególnie ciekawy ebook (Mirosław Skwarek, Recepta na kryzys) i wrzuciłem do koszyka. Wykalkulowałem, że jeśli kupię dwa interesujące ebooki, w tym jeden za darmo, średnia cena jednego wyniesie połowę ceny książki Joego Vitale.
I znów przeszedłem do płatności. Lecz i tym razem w ostatniej chwili się zawahałem. Wpadłem na lepszy pomysł: sprawdzę najpierw cały ten system i „kupię” na próbę tylko darmowy ebook, żeby zobaczyć, jak to działa.
Wyjąłem z koszyka Podróże, a zostawiłem samą Receptę. Upewniłem się, że wysyłka będzie gratis, i przeszedłem do końca wszystkie dalsze formalności. Przeczytałem jeszcze jeden zachęcający napis: „W związku z tym, że Twoje zamówienie zawiera wyłącznie publikacje w formie elektronicznej, linki do ich ściągnięcia otrzymasz na adres email”.
Nadszedł decydujący moment. Stanąłem już tylko wobec przycisku „Opłać zamówienie”. Drżąc z obawy, że nagle ni stąd, ni zowąd uruchomi się jakaś hochsztaplerska sztuczka, o której w dodatku było napisane w regulaminie, ale jak zwykle, mikroskopijnymi literkami, przełamując ostatnie bastiony wewnętrznego oporu – zrobiłem to. Wziąłem głęboki wdech i... kliknąłem.
I nic. Cisza. Po prostu wyskoczył jeszcze jeden komunikat: „Dziękujemy, procedura płatności została zakończona poprawnie i Twoje zamówienie zostało przekazane do realizacji”. Nie do wiary.
Odszedłem od komputera. Nastawiłem wodę na kawę z cichą nadzieją, że realizacja zamówienia nie potrwa dłużej niż kwadrans. Czekając, aż woda w czajniku się zagotuje, dla rozrywki postanowiłem przy okazji sprawdzić pocztę.
Wszedłem do skrzynki mailowej – i ku swemu zdziwieniu pierwszy e-mail, jaki zobaczyłem, pochodził ze Złotych Myśli. „Odbierz zamówienie. Twoje zamówienie zostało zrealizowane”. Otwieram e-mail i znajduję w nim link do zamówionego ebooka. Klikam. Pobieram. Zapisuję na twardym dysku. Otwieram menedżer plików. Jest! Klikam. Automatycznie otwiera mi się Adobe Reader i od razu całą stronę wypełnia estetycznie zaprojektowana okładka mojej książki. I już mogę czytać.
Radość: to działa!
Zakupy w kilka minut (przy odrobinie wprawy mogły trwać nawet kilkadziesiąt sekund). Sprawna, niezawodna i darmowa dostawa prosto do komputera. Możliwość sprawdzenia działania systemu sprzedażowego na pełnowartościowym produkcie gratisowym (teraz już o wiele łatwiej będzie zamówić płatny produkt). Zaczyna mi się to podobać. Chyba złapałem bakcyla. Lubię to!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz