Niektóre nowości wydawnicze zapisują się w pamięci już samym swoim tytułem. Zerkniesz w księgarni na okładkę – i momentalnie następuje swoisty imprinting. Tytułowe przesłanie wdrukowuje ci się w umysł na trwałe. To prawdziwa sztuka wymyślić tytuł, który informowałby z grubsza o treści dzieła i zarazem sam w sobie był potężnym atraktorem.
Taką siłą atrakcji niewątpliwie odznacza się tytuł książki Wybierz szczęście (tytuł oryginału: The How of Happiness). I taki kunszt najwidoczniej posiadła jej autorka, Sonja Lyubomirsky, jak również jej zdolni redaktorzy, copywriterzy oraz wydawcy, amerykańscy i chyba w jeszcze większym stopniu polscy (od tej chwili będę mówił wyłącznie o edycji polskiej). Nawet gdybyś nie miał czasu, by wziąć ją do ręki, utkwi ci w mózgu zawarta w tytułowej frazie prometejska sugestia, że szczęście zależy od ciebie, że jest kwestią twojego wyboru, więc masz wziąć je we własne ręce.
Dwa tytułowe słowa działają przez zaskoczenie. Bo przeciętny docelowy odbiorca uważa, że szczęście nie zależy od niego, biednego śmiertelnika, bezsilnej igraszki kosmicznych sił, ofiary fatum. Szczęście – to szczęście. Ma się je lub się go nie ma. Dostaje się od losu ten jego przysłowiowy łut lub się go nie dostaje. Jak w Lotto.
I nagle ktoś uderza w te mentalne nastawienia i autorytatywnie ci perswaduje, że masz się swoim szczęściem zająć. I to nie tylko masz mu pomóc, lecz masz je wykreować. A gdy zaintrygowany (złapałeś się już na haczyk) sięgniesz po przyjemnie wyglądający tom, uderzy cię kolejnym atraktorem, podtytułem: Naukowe metody budowania życia, jakiego pragniesz.
W tym momencie doświadczasz potężnego przypływu szacunku dla autorki. Jej rzeczowa i zarazem miodopłynna retoryka szybko przełamuje twoje opory. Magiczne słowa „nauka” i „metoda” sprawiają, że już po chwili psycholog z Kalifornii staje się dla ciebie wyrocznią. Mentorem, coachem i trenerem w jednej osobie. A poetycka subtelność, z jaką trąca struny twoich najgłębszych pragnień, harmonijnie połączona z odwołaniem się do twojej rzemieślniczej pracowitości, z miejsca czyni ją twoim felicytologicznym guru.
Jeszcze tylko jeden dopisek na okładce jakby od niechcenia upewnia cię, że konkretnie „aż 40 procent szczęścia zależy od ciebie”, i już wiesz na pewno, że chcesz tego: budować, budować, budować. Cegiełka po cegiełce systematycznie wznosić solidny gmach swojego szczęścia. Fantazyjną konstrukcję życia, jakiego pragniesz. Finezyjny pałac, w którym zamieszkasz i będziesz żył długo i szczęśliwie.
Słowa prowadzą cię po nitce do kłębka. Jak w transie wchodzisz do środka i trafiasz na centralną część dzieła: rozdział o „dwunastu działaniach budujących szczęście”. Wiesz już, co robić. Wiesz, jak działać. Jesteś pozyskany na dobre. Kupiony na amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz