Dziś postanowiłem połączyć ten blog z moim profilem na Facebooku.
Serce wali jak młot, adrenalina tryska uszami... No nie, bez przesady. W końcu to nic wielkiego, zwykłe takie-sobie-pisanie.
Niemniej jednak emocje są. Długo zmagałem się z wątpliwościami. Czy to na pewno najlepszy moment? Może by tak jeszcze trochę poczekać? Dać sobie jeszcze odrobinę czasu, żeby to i owo wygładzić, udoskonalić, dopisać parę ciekawszych postów? Bo przecież mimo poprawek tyle fragmentów wciąż brzmi niezręcznie, a całość w ogóle jest daleka od ideału perfekcji.
Ale akurat dziś znów przeczytałem urywek z książki Klucz do sukcesu, w którym Joe Vitale opowiada o tym, jak pokonał uprzykrzające mu życie ataki paniki, zwłaszcza przed wystąpieniami publicznymi (op. cit., s. 111 i 118). Nie zastosowałem jeszcze polecanych przez niego technik, jednak już sam opis jego małego zwycięstwa nad samym sobą podziałał wzmacniająco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz